Klubowe

Speleowczasy 2018
Tomasz Snopkiewicz
/ Kategorie: Wyprawy zagraniczne

Speleowczasy 2018

SpeleoWęgry 2018

Kończący się długi weekend przyniósł kolejną odsłonę serialu „never ending story” o podtytule Speleowczasy :) a może SpeleoWęgry…
Tym razem Aggteleki Nemzeti Park przywitał nas zdecydowanie za wysoką temperaturą jak na listopad. Już tradycyjnie mieszkaliśmy w Jósvafő u Gorana w "Syfonach".
Przez ten intensywny weekend można było odwiedzić (w wersji na maxa) 6 jaskiń.

W końcowej sali jaskini Vass Imre

W końcowej sali jaskini Vass Imre

Pierwszego listopada odwiedziliśmy jaskinię Vass Imre, a z racji niedługiego pobytu w tejże jaskini część z nas wybrała się do następnej „jaskini” – term jaskiniowych w Miszkolcu. Wracając mieliśmy zahaczyć o lokalne Tesko – taki był plan, lecz Węgrzy podobnie jak my mają w tym dniu sklepy zamknięte. Część ekipy która została  na miejscu przeszła płynnie w stan imprezy. Ja byłem kierowcą w ekipie Miszkolcowej i wróciliśmy dość późno.

Przed jaskinią Meteor

Przed jaskinią Meteor


Dnia następnego były zaplanowane (i zrealizowane) dwie jaskinie: Almási-zsomboly jak i Meteor. Warto tu nadmienić, że wyjazd był wielopokoleniowym rodzinnym wyjazdem – dwie rodziny grotołazów z naszego klubu przejechały do jaskiń Aggteleku ze swoimi dziećmi. Jaskinia Almási z racji swojego pionowego układu i wymaganego użycia przyrządów była tą jedyną jaskinią niedostępną dla dzieci i osób postronnych. W jaskini Meteor byli już wszyscy chętni: czyli oprócz kursu i działających grotołazów, 2 osoby będące pierwszy raz  w takich jamach jak i następne  (jeszcze małe) pokolenie grotołazów :) Ostatnie osoby odwiedzające obie jaskinie wróciły na bazę przed północą.
Warto zauważyć ze Węgrzy po raz pierwszy w ostatniej naciekowej sali Meteora wytyczyli przy pomocy wbitych szpilek i repika trasę do zwiedzania...

Płukanie kombinezonów

Płukanie kombinezonów


3 listopada to dwie kolejne jamy Kosssuth i Szabadság. Do Kosshuta poszliśmy wszyscy w dwóch nierównych grupach. W pierwszej poszli mali przyszli grotołazi jak i osoby niezmęczone ciężkim wieczorem. Druga grupa – liczniejsza weszła do jaskini 2 godziny później. Jaskinia ta, jest jaskinią wodną z rozciągniętymi linkami stalowymi tuż pod powierzchnią wody dla umożliwienia łatwego zwiedzania. Na końcu jest syfon do którego – z małą zachęta weszli wszyscy :D
Jak dowiedzieliśmy się później – już popołudniem w lokalnym barze, gdzie także spotkaliśmy węgierskich grotołazów - każdy prawdziwy grotołaz musi się wykąpać w syfonie w Kosshucie!
Część ekipy pojechała do Szabadság poczołgać się rurą do końcowej salki – dowiedziałem się po powrocie ekipy… że jestem „cienias” bo nie byłem w mitycznej salce na końcu rury którą się idzie na czworakach, a w końcowym etapie czołga … a pokolenie młodych grotołazów było. No cóż … skomentować to mogę tak …  młodzi grotołazi mają w pełni naładowana bateryjkę jak króliczek z reklamy, oraz lepszy gabaryt do pokonania formacji … jelitowej :)

I dzisiejszego ranka ekipa weszła do Baradli, niestety mnie zaatakowało jakieś paskudztwo nomen omen jelitowe i nie odważyłem się wejść na te kilka godzin do jamy. Wróciłem do Polski z bolącym brzuchem :(  

 

Jak znajdę ten … mityczny zaginiony czas i odpowiednio potnę i posklejam materiał Video…  to będzie go można zobaczyć na naszej stronie.
Można się także spodziewać jakiś publikacji w kąciku kursantów – w każdym razie co najmniej 2 osoby z kursu obiecały, że napiszą coś o wyjeździe na Węgry.
Może zostanie także uzupełniona galeria.

 

Print
5222
Tomasz Snopkiewicz

Tomasz SnopkiewiczTomasz Snopkiewicz

Other posts by Tomasz Snopkiewicz
Contact author
Please login or register to post comments.

Contact author

Please solve captcha
x