Lampo 2021
Zaczynamy wyprawę Lampo 2021.
Relacja będzie prowadzona w miarę możliwości i zasięgu GSM
31 lipca dotarliśmy do ‘chatki’. W dniu tym udało się przywitać z dwa lata nie odwiedzanym miejscem. Dnia następnego czyli w chwili gdy piszę te słowa jesteśmy po pakowaniu sprzętu i transporcie rzeczy na górne lądowisko. Przez cały dzień z małymi przerwami towarzyszył nam deszcz. Żeby bezpiecznie dojeżdżać pod ‘chatkę’ musieliśmy naprawić drogę rozmytą przez wody wypływające z Lampo. Po 2 godzinach przerzucania kamieni można już spokojnie przejechać nieuterenowionym samochodem.
-----------
Niestety internet w bazie /z mojego telefonu/ był zbyt słaby by na bierząco wysyłąć relację.
-----------
W poniedziałek stoimy na lądowisku (polance wśród górskich zboczy z wypasającymi się krowami) - mamy dać znać pilotowi kiedy pogoda będzie zdatna do lotu.
Czekamy … czekamy …. jest!!
Dzwonimy - proszę przylecieć... kiedy przylatuje śmigło pogoda się ponownie pogorszyła.
Czekamy z zaparkowanym śmigłowcem na polance. Odpuszczamy…
Helikopter ma lecąc do schroniska ocenić zdolność lotu za grań do naszego obozu. Pakujemy się do samochodów... a tu śmigło wraca!!
Szybkie wyszarpniecie plecaka z bigbaga i do maszyny. Leci Krzychu, Misiek, Furek i ja.
Dotarliśmy do obozu, ze śmigła dodatkowo został wysadzony operator z łącznością.
Czekamy u nas w obozie pogoda super – bezchmurnie. Maszyny nie ma… w końcu przylatuje wysadza 4 naszych i zabiera operatora... dzisiaj już nie polatamy.
Pilot wykonał lot z naszymi kolegami lecz… zawrócił na polanę, odczekał i ponownie wystartował.
Jak się okazało nad grań przyszła mgła i nie było możliwości startu.
Tutaj warto wyjaśnić dlaczego nie podchodziliśmy do obozu – przyroda nie była dla nas łaskawa – deszcz, deszcz, deszcz ...
Rozbijamy obóz… Wszystko niby ok… ale mało śniegu.
Rozstawiamy ujęcia wody, niestety woda nie ciurcze… lecz udaje się kubeczkiem z jakiegoś zagłębienie pobrać 2 kanistry wody.
Uważaj czego chcesz! - 2 godziny później była dostawa wody prosto z nieba...
Następnego dnia, ku naszemu zdumieniu i wbrew prognozom przylatuje z rana reszta ekipy i nasz ekwipunek.
Po południu deszcz.
W środę udaje się w przerwach płaczącego nieba pójść przekopać korek śnieżny w PL95-1 (teraz górny otwór systemu Lampo) już po 2 godzinach kopania na głębokości 15 m udaje się przekopać zawiany do nory zimą śnieg i mamy dostęp do systemu. Po tej 3-godzinnej robocie wraz z Dominikiem wracam do obozu.
Inna ekipa sprawdza jaskinię Furkashaft – jest drożna!
Następny dzień przynosi następne dostawy wody – niestety żadna prognoza się nie sprawdza…
Piąteczek – nie pada! Pierwsza ekipa idzie do CL3 inna do PL95-1 obie sprawdzają stan lin na odcinkach wlotowych. Kilka osób korzystając z braku śniegu robi eksplorację powierzchniową.
W sobotę rusza pierwszy biwak w CL3. Wchodzi 4 biwakowa, a wcześniej zjeżdża 2 wspierająca dostarczając wory ze sprzętem. Przyjeżdża następna cześć ekipy i w słoneczku podchodzi do obozu. A dzięki systemowi Nicola udaje się nawiązać połączenie z biwakiem w jaskini – tam jest wszystko OK.
2856