Przyjeżdżając z drugim turnusem wiedzieliśmy, że pogoda znowu nie rozpieszcza wyprawowiczów, zatem na górę wychodzimy dopiero po dwóch dniach, gdy woda z dolnego otworu Lampo przestała już wylewać przed chatkę.
Moim "idee fix" w tym roku było pokonanie meandra w Furkashcacht. Dwa lata temu pokonał mnie meander, rok temu śniegi, więc w tym wypadało podjąć kolejną próbę. Razem z Aśką udajemy się do niego, mierzymy i jednocześnie kontynuujemy eksplorację. Po 140 metrach osiągamy salę, a po dalszych dwudziestu - stajemy nad dużą studnią z wodą - koniec Meandra Nocków! Wychodzimy mocno zmęczeni, ale zadowoleni.