Węgry pod znakiem jaskiń
Speleowczasy 2018
M.001: Melduję: wieczorem 31-11-2018 (tj środa) we wskazanej lokalizacji, 10 minut od granicy słowacko-węgierskiej znaleźliśmy wioskę. Podejmujemy próbę przejęcia.
M.002: Melduję: Baza rozbita, blisko strategicznych miejsc jakim są lokalny bar i sklep. Na miejscu zastaliśmy tubulców. Wykazują podobne zainteresować. Zasymilować.
M.003: Melduję: Udało się zintegrować z ludnością miejscową. Wyruszamy wykonać rekonesans. Cel: Vess Imre.
M.004: Melduję: podejście krótkie, dzięki panującej jesiennej aurze- również urokliwe. Cel zlokalizowano, złamano szyfr dostępu i odwiedzono. Jaskinia pozioma, nie nastręczająca problemów technicznych. Wraz z nami dzieci oraz cywile.
M.005: Melduję: Wróciliśmy na bazę. Brak straty w ludziach. Możemy świętować.
M.006: Melduję: Czeka nas bardzo wymagająca misja – dwie jaskinie podczas jednego dnia. Jedna z nich pionowa. Przygotowania ekwipunktu trwają.
M.007: Melduję: Oddział wykonał wymarsz w zaplanowanym czasie. Znaleźliśmy wejście do obiektów: Meteor oraz Almasi. Ktoś ukrył je w lesie. Nastąpiło przegrupowanie.
M.008: Melduję: Znależliśmy artefakt – mityczny naciek z sali końcowej Almasi. Możemy wracać do domu.
M.009: Wyruszamy w lekko osłabionym składzie do jaskini Kossuth. Woda ciepła, brakowało drinków z palemką. Powrót w dużo lepszych nastrojach.
M.010: Melduję: Grupa szturmowa rusza do Szabadság.
M.011: Melduję: OK. Jesteśmy w komplecie. Rany wojenne leczymy trunkiem.
M.012: Godzina zero. Mobilizacja. Ostateczna misja – Baradla-Retek.
A tak bardziej serio:
Każdy wyjazd uczy. Dzięki temu dowiedziałam się tego, iż Węgrzy w swoim języku mają osobne okreslenia na jaskinie pionowe (zsomboly) i poziome (barlang). Osobiście najlepiej wspominam wyjścia do Kossutha (kto dobrze tego nie wspomina, chyba tam nie był!) oraz Szabadsag.
Jaskinia wodna to nie tylko dobra zabawa, ale: ekscytujące przejścia nad szczeliną wypełnioną wodą przy akompaniamencie podwodnej rzeki, trawers po stalowych linach w małpim stylu i końcowe zaskoczenie, iż woda w jaksiniach może być jednak ciepła (relatywnie ciepła). Dla tych, którym emocji było mało- jaskinia oferowała czołganie w błocie do partii, które wciąż są eksplorowane przez tamtejsze środowisko grotołazów.
Szabadsag natomiast… to Szabadsag. Raczej długo nie zapomnę chwili odpoczynku w sali na końcu przy opowieściach bardziej doświadczonych kolegów oraz mojego zdziwienia, gdy okazało się, że to już koniec partii czołganych (przecież w pierwszą stronę ciągnęły się niemiłosiernie!).
Oczywiście każdy wyjazd, to rónież ludzie- a towarzystwo było wzorowe. Tak na prawdę, aż żal było wyjedżdzać. Niestety jakoś tak to jest, że co dobre szybko się kończy - dotyczy to i piwa, i takich wyjazdów.
5736
Lisica
Other posts by Lisica
Contact author