Kącik Literacki

Lot i kara

Jakub Nowak 0 1456

Domyślając się tylko, o co może mu chodzić, podnoszę się, na czworakach podchodzę do krawędzi przewinięcia i z niedowierzaniem patrzę w dół.
- Co, on chce żebym tędy zszedł ? - pomyślałem - może rzeczywiście da się tam dalej.
Krzysiek wciąż do mnie macha, więc na czworakach zaczynam powoli iść wzdłuż krawędzi. Nie uszedłem metra, gdy kolejny podmuch, jakaś szatańska siła powaliła mnie razem z plecakiem. Po obrocie nagle znalazłem się za krawędzią. Przez ułamek sekundy udaje mi się utrzymać na rękach, ale w łapawicach, bez czekana i oparcia dla nóg NIE MAM SZANS. Jeszcze jeden podmuch i lecę !
Pierwszy obrót - nie wierzę !
Drugi obrót - nabieram prędkości, tracę kontrolę !!
Trzeci obrót - i tak jej nie miałem, wszystko mi jedno !!! Oczami wyobraźni widzę już siebie samego u podstawy jakiejś ściany...

RSS