Morawy - speleomajówka 2022
Pomysł odwiedzenia jaskiń na Morawach powstał jeszcze zimą, kiedy to okazało się , że jest to bardzo dobre miejsce postoju w drodze do Jaskini Lamprechtsofen w Austrii. Cóż, z małym dzieckiem trasa zwykle pokonywana jednego dnia musi zostać podzielona na liczne wycieczki i przynajmniej 2 dni. Niestety większość jaskiń turystycznych na Morawach w tym okresie jest zamknięta lub ma ograniczone zwiedzanie. Udało się jednak zobaczyć Jaskinie Jaworzicskie. Godzina zwiedzania, prawie 800 metrów trasy i 255 schody i duże zaskoczenie: jak tam ładnie ! Piękne zdobienia naciekowe, liczne stalagmity i stalaktyty, makarony, heliktyty i wszystko co można by sobie wymyślić. Duże przestrzenie i bardzo dobrze przygotowana oświetlona trasa. Zrobiło to apetyt na więcej. Koniecznie trzeba tam jechać na dłużej i zwiedzić pozostałe jaskinie. Zwłaszcza Jaskinie Punkvy i przepaść Macochy. Tamtejszy tian keng robi duże wrażenie. Jednak oprócz turystycznych jaskiń super by było zwiedzić coś nieudostępnionego dla wszystkich… Trzeba zatem poszukać kontaktów do czeskich speleologów. Intuicja podpowiedziała aby zagadnąć o Morawy odpowiednią osobę. Maćku ogromne dzięki za pomoc i cenne informacje! Teraz można zacząć działać. Zbliża się majówka, to świetna okazja aby to połączyć. Mail na Jamolistę i zebrała się grupka 20 osób. Nocleg zarezerwowaliśmy w domkach na Kempie Olsovec w Jedovnicach. Jest to bardzo dobra lokalizacja nad jeziorem i dojazd do jaskiń to przeważnie kilkanaście minut.
Wyjechaliśmy w piątek. Część ekipy dojechała po pracy wieczorem, a część wyruszyła już z samego rana. Jedni zaplanowali trasę w oparciu o zamki i pałace, okazuje się, że jest ich tyle po drodze, że brakło czasu na zwiedzanie wszystkiego. My pojechaliśmy do Zbraszowskiej Jaskini Aragonitowej. Tu największą uwagę przykuła sala gdzie odkrywcy jaskini dotarli z powierzchni 42 metrowym kominem. Okazało się, że właśnie u wlotu tego komina zaparkowaliśmy samochody. Obniżony fragment stropu pokryty jest pięknymi śnieżnobiałymi aragonitami. Ale to nie koniec atrakcji w tym miejscu. Sala opada pochylnią do najniżej położonej partii zwanej Tunelem, która wypełniona jest dwutlenkiem węgla. Pani przewodnik w celu pokazania stężenia CO2 wykonuje szkolny eksperyment opuszczenia na lince wózeczka z zapaloną świecą, która miała zgasnąć po dojechaniu na dół. Eksperyment udaje się, ale świeca gaśnie zaledwie metr od nas... Na kolejny dzień zaplanowane są jaskinie nieturystyczne, zatem zaraz po wyjściu wykonujemy kilka telefonów, by ktoś z dojeżdżających zabrał detektor gazów.
Na sobotę zostaliśmy umówieni z Selimem i jego kolegą, którzy zabrali nas do Jaskini Novy Sloupsky Koridor. Jest to fragment Systemu Jaskini Amaterskiej, najdłuższej jaskini w Czechach, położony na południe od Jaskiń Sloupsko-Szoszówskimi. Wejście do jaskini prowadzi drabinami przez wydrążoną studnię wpadającą do ciągów odkrytych po przenurkowaniu syfonów od strony Jaskini Amaterskiej. Wywiercona studnia ułatwiła dalszą eksplorację systemu oraz umożliwiła eksplorację innym grotołazom, nie tylko nurkom. Po zejściu na dół do jaskini napotykamy piękną podziemną rzekę przebijającą się przez strefę czarnych wapieni, płynącą pomiędzy kolejnymi syfonami. Nasi czescy koledzy cierpliwie czekali abyśmy mogli porobić zdjęcia. Odwiedziliśmy też ciągi nad syfonami z dużą ilością błota. Po akcji, wszyscy pojechaliśmy do poleconej knajpy, gdzie faktycznie serwują przepyszny prażony ser. Nasi „przewodnicy” opowiedzieli nam dużo ciekawostek jaskiniowych i pokazali miejsca aktualnych eksploracji. Po miłym obiedzie wróciliśmy na bazę. Wieczór upłynął imprezowo przy ognisku i śpiewach z gitarami.
Plan na niedzielę był intensywniejszy. Rano udaliśmy się nad Przepaść Macochy gdzie można ją oglądnąć z tarasów widokowych. Prawie 140 metrowej głębokości studnia robi duże wrażenie. Legenda głosi, że w pobliskiej wsi mieszkał wdowiec z synem, który ponownie się ożenił. Kobieta chcąc zapewnić sobie dziedziczenie majątku po mężu przyprowadziła tutaj pasierba i zepchnęła go do przepaści. Chłopiec szczęśliwie złapał się wystającej gałęzi i udało mu się wydostać na górę. Kiedy wrócił do wsi i opowiedział co się stało, kobieta widząc gniew mieszkańców sama rzuciła się do tej przepaści (inna wersja legendy mówi, że wieśniacy jej w tym pomogli… ) Od tej pory okoliczna ludność nazwała przepaść Macochą. Z górnego parkingu zeszliśmy szlakiem do wejścia do Jaskini Punkvy. Jaskinia jest bardzo ładna, ma bogatą szatę naciekową. Miłym zaskoczeniem był audio przewodnik w języku polskim. Oprowadzająca nas pani dopowiadała jednak różne ciekawostki, np. o stalagmicie i stalaktycie, którym brakuje do połączenia zaledwie paru centymetrów. Jednak woda już po nich nie spływa i nacieki te przestały narastać. Nazwano je zatem Romeo i Julia gdyż nie dane im się połączyć. Wykutą sztolnią z Punkvy dotarliśmy na dno Macochy. Wznoszące się ściany studni pokryte w górnej części roślinnością robią wrażenie. Dalej trasa prowadzi na łodzie gdzie dalszą część jaskini pokonuje się płynąc. Zaskoczyła nas długość wodnej trasy i naprawdę bardzo ładne korytarze. Różnorodność jaskini i piękne nacieki sprawiają, że w to miejsce warto jeszcze wrócić. Zwiedzanie zakończyliśmy w wywierzysku Punkvy. Na parking można było wrócić wychodząc ścieżką, którą przyszliśmy lub wyjechać kolejką linową.
Po południu byliśmy umówieni z kolejnym czeskim grotołazem, który miał być naszym przewodnikiem do jaskini Byci Skala. Wiedzieliśmy, że jest to jaskinia, w której idzie się dużo w wodzie jednak cały czas nie było wiadomo jak dużo tej wody będzie. Początek jaskini mogą zwiedzać turyści prowadzeni przez lokalnych przewodników i faktycznie nie jest on bardzo wymagający. Dopiero gdy wchodzi się do koryta podziemnej rzeki kończy się możliwość zwiedzania dla turystów. Jednak w dalszym ciągu można iść wygodnie a woda nie wlewa się do gumiaka. Jedyne miejsce niekomfortowe to fragment korytarza ze znacznym obniżeniem stropu i płynącą wodą, przez który trzeba przejść podpierając się rękami. Nadal gumiaki mogą pozostać suche ale trzeba się przy tym nagimnastykować. Niektóre odcinki korytarza z podziemną rzeką są bardzo dużych gabarytów. Po drodze napotykamy również salę ze stropem, który odspajał się warstwami tworząc okrąg. Ciąg kończy się syfonem wymagającym nurkowania ze sprzętem, nad którym zrobiliśmy sobie grupowe zdjęcie. W drodze powrotnej robiliśmy liczne postoje na zdjęcia. W pewnym momencie Jiri – nasz przewodnik zaproponował podział na 2 grupy. Pierwsza, która chce robić jeszcze foty zostaje pod opieką jego koleżanki - Zuzy, a druga idzie z nim trochę bardziej wymagającą trasą. Jiri powiedział, że będą drabiny, błoto i woda…. Ruszyliśmy za nim, pierwotnie tą samą trasą, ale gdy doszliśmy do rozwidlenia z leżącą drabiną zaczęło się robić ciekawie. Wody faktycznie było więcej, ale nikt się nie przejmował, że wlewa się do gumiaków, w końcu Jiri mówił, że będzie jej dużo. To że się śmiał pokazując przy tym gest nad głowę uznaliśmy za żart bo w końcu nie do końca rozumiemy czeski język… Wkrótce okazało się, że rozumiemy go lepiej niż nam się wydawało. Jiri pokazał syfon w którym trzeba było się całkiem zanurzyć, po czym zniknął po drugiej stronie… to było bardzo orzeźwiające przejście. Zaraz później przeszliśmy do czołgania błotnymi rurami i wąskimi korytarzykami podążaliśmy za naszym przewodnikiem, który co jakiś czas przystawał i opowiadał o eksploracji w poszczególnych miejscach. Jaskinia na tej trasie miała inny charakter a większość korytarzy była wymywana wodą pod ciśnieniem pompowaną setkami metrów węży strażackich. Długość wyeksplorowanych w ten sposób ciągów jest imponująca. Pętla, którą szliśmy zakończyła się w sali wstępnej. Była to zdecydowanie jedna z ciekawszych akcji jaskiniowych.
W poniedziałek podzieliliśmy się na grupy i każda wyruszyła realizując swój plan mniejszej lub większej wycieczki. My postanowiliśmy zwiedzić kolejne jaskinie turystyczne. Jaskinia Katarzyńska swoją nazwę wzięła od pasterki Katarzyny, która według legendy weszła tu w poszukiwaniu zaginionej owieczki, niestety zabłądziła i już nigdy z jaskini nie wyszła. Tu przewodnik poprosił grupę o nie schodzenie z trasy turystycznej bo nie chcieliby zmieniać nazwy jaskini… Sala Główna zrobiła ogromne wrażenie i kolejny raz na Morawskim Krasie wspominaliśmy Chiny. Akustyka jest tu bardzo dobra i z przyjemnością wysłuchaliśmy świetnie dobranej muzyki. Z licznych i pięknych nacieków na szczególną uwagę zasługuje podświetlona na czerwono „Czarownica”. Po zwiedzaniu udaliśmy się na spacer doliną w stronę Suchego Żlebu gdzie spotkaliśmy kolejną grupę z naszej ekipy. Dolina bardzo ładna i obfita w liczne otwory jaskiń. Kierowcy wrócili po auta, a reszta poczekała na nich u wylotu doliny skąd udaliśmy się pod jaskinię Balcarka. Świetnie przygotowana wielopiętrowa trasa w Balcarce pozwala oglądać z bliska najciekawsze nacieki. W tej jaskini akustyka również jest bardzo dobra i można się o tym przekonać słuchając utworu podczas, którego podświetlane są różne grupy nacieków. Trasa turystyczna kończy się w muzeum, w którym wyświetlany jest film o ludziach pierwotnych i znajduje się ekspozycja replik kości niedźwiedzi i innych zwierząt, oraz narzędzi znalezionych w jaskini podczas eksploracji. Oryginały niestety uległy zniszczeniu podczas włamania wandali. Jest to bardzo przykra strata, ale po tym zdarzeniu muzeum zostało lepiej zabezpieczone. Mnie niestety tego dnia nie udało się zwiedzić jaskini ponieważ moje dziecko za ciekawszą opcję uznało zwiedzanie bardzo ładnego wiatraka na przeciwległym wzgórzu. Bardzo pozytywna ocena jaskini przez resztę ekipy przekonała mnie do przyjazdu do niej we wtorek. Indywidualne zwiedzanie i miła pani przewodnik pozwoliły na uzyskanie wielu ciekawych informacji o rejonie i innych jaskiniach. Otrzymaliśmy również bardzo ładną książkę „Morawski kras” ze zdjęciami i opisami poszczególnych jaskiń.
We wtorek zakończyliśmy naszą speleo-majówkę. Po opuszczeniu domków każdy ruszył w drogę powrotną z mniejszymi lub większymi postojami. Nasza część ekipy postanowiła zwiedzić na koniec Jaskinie Sloupsko-Szoszówskie. Była to świetna decyzja ponieważ jaskinia jest bardzo ładna i kryje duże przestrzenie. Trasa pozwala zwiedzić najciekawsze elementy jaskiń. Nad studniami poprowadzone są mostki lub tarasy, a dojście do najładniejszych nacieków zapewniają dobrze poprowadzone ścieżki. Można było zaobserwować dużą różnorodność na trasie zwiedzania. Wyjście z jaskini wiedzie przez Jaskinię Szopa. Portal wyjściowy jest ogromny. A duża przestrzeń i wpadające słoneczne światło stwarzają dobre warunki na oglądanie ustawionej tam ekspozycji. Wycieczkę kończy projekcja filmu o polowaniu na mamuty, których to liczne kości zostały odnalezione w tych jaskiniach.
Wyjazd można zaliczyć do udanych, pogoda też nam dopisała i mamy nadzieje wrócić tu na zwiedzanie kolejnych mam nadzieję tym razem w większości nieturystycznych jaskiń.
Tekst: Agata Klewar
Zdjęcia: Michał Ciszewski, Agata Klewar, Stanisław Wasyluk
1733
- Gallery
- Contact
- Komentarze