Chiny 2018
Kalendarium z wyprawy
22.10.2018
Chłodny poniedziałkowy poranek rozpoczął się nieco inaczej niż zazwyczaj. Zamiast do pracy ruszamy na dworzec kolejowy gdzie w składzie Andrzej Ciszewski, Michał Ciszewski, Ewa Wójcik, Agata Klewar, Sylwia Solarczyk i Kamila Stasiak - nasza tłumaczka, ruszamy pociągiem do Warszawy skąd udamy się na kolejną chińską wyprawę - Chiny 2018. Na lotnisku dołączają Paweł Ramatowaki, Magdalena Jaworska i Sławek Parzonka. Przed nami długa podróż samolotem, która mija dosyć przyjemnie i szybko.
23.10.2018
Do Chonchingu docieramy następnego dnia. Na dworcu spotykamy się z Tomkiem Olczakiem i Kają Kałużyńską, która po raz kolejny jest naszą tłumaczką. Tu jest ta gorsza część podróży, bo długie oczekiwanie na pociąg do Lichuanu jest bardzo męczące. Jak zwykle przysypiamy na wielkich bagażach, ale tym razem budzimy zainteresowanie jedynie dzieci.
Z pociągu odbierają nas nasi ulubieni kierowcy i do hotelu docieramy dosyć późno.
24.10.2018
Środa jest zdecydowanie dniem organizacyjnym. W miarę szybko udaje się załatwić karty telefoniczne i pierwszą część zakupów. Z wymianą waluty idzie zdecydowanie gorzej i jak się okazuje nawet miejscowi nie sprzedadzą tu z łatwością dolarów.
Na bazie wita nas uśmiechnięta pani He. Zaskakująco w tym roku zyskaliśmy dodatkowy pokój na górze co poprawiło standard mieszkania. Stało się tak za sprawą rozbudowy i zamurowania okien w jednym z pomieszczeń. Część ekipy jedzie na zakupy a reszta ogarnia bazę i dosyć sprawnie jesteśmy gotowi do działania.
Kolacja nas nie rozczarowała, jak zwykle pysznie i najadamy się do syta.
Wieczorem odprawa i jutro ruszamy do pierwszych jaskiń, ale najpierw otwarcie wyprawy i Dzindzioł z Mledziołem 😊
25.10.2018
Michał, Agata, Ewa, Sławek i Sylwia udają się do HeShiQiaoDong (Niebiańskiej). Jest ambitny plan znaleźć tam „skrócik” do Labiryntowej. Jednak jak to bywa z planami, niestety nie poszły po naszej myśli. Dolny ciąg się szybko skończył ślepą salką z jeziorkiem, a górne piętro doprowadziło do obszernej sali, do której zjazd kończył się w szczurzym gnieździe. Zwierzaki okazały się całkiem ładne i nie płochliwe. Uprzejmie przesuwały się aby kolejne osoby mogły zjechać po czym wracały do gniazda. Sala pomimo gabarytów i sporego upadu zakończyła się małą ciasną szczeliną zalaną polewą naciekową.
Druga ekipa ze względu na towarzystwo naszych chińskich kolegów pojechała na eksploracje powierzchniową gdzie została im pokazana Jaskinia Kocich Uszu (Mao Er Dong). Jaskinia zaczyna się „Niby Tiankengiem”, na dno którego można zejść pochylnią. Korytarz rozchodzi się w dwóch kierunkach a przebyte ciągi zostały oszacowane na ok 500 m.
Największe emocje dzisiejszego dnia wywołały jednak nie jaskinie ale wychudzony owczarek niemiecki przy jednym z domostw. Psiak z początku bardzo wystraszony po nakarmieniu kurą okazał się niesamowicie towarzyski i wdzięczny. Bardzo byśmy chcieli wpłynąć na właścicieli owczarka o lepsze traktowanie pupila, ale w chińskich realiach może to być bardzo trudne.
26.10.2018
Plan na dziś to kartowanie i eksploracja Kocich Uszu, gdzie udajemy się wszyscy. Na początek jednak zajeżdżamy nakarmić owczarka. Właściciele psa są chyba dosyć zaskoczeni.
Jaskinia rozciąga się w dwóch kierunkach sporymi korytarzami, przez które przepływa rzeka. Miejscami płynie całą szerokością korytarza i niezbędne jest zakładanie trawersów. Udaje się skartować w obie strony po ok 200 m. Akcje kończymy w miarę szybko, bo po powrocie czeka nas pakowanie biwaku.
27.10.2018
Dzisiaj zajęliśmy się naszym głównym celem wyprawy – Labiryntową. Prawie całym składem udaliśmy się na transport biwaku. Paweł, Magda, Sylwia i Sławek wracają na bazę. Agata, Michał, Ewa i Tomek zostają na biwaku i po szybkiej przekąsce udają się na przodek „ Gdzie srogo puszcza”. Korytarz na przodku wygląda bardzo obiecująco. Kontynuuje się nadal sporym gabarytem, niestety po przejściu 350 m strop coraz bardziej się obniża aż po kolejnych 50 m zrównuje się z zamulonym spągiem. Próba przekopania się okazała się zbyt czasochłonna i ten przodek zostaje zamknięty. Ekipa na biwak wraca dosyć późno. Tego dnia Andrzej na bazie prowadził teoretyczne szkolenie dla Chińczyków ze sprzętu, lin i technik linowych. Co z tego udało się im zrozumieć dowiemy się jutro na drugiej części szkolenia gdzie będzie użycie tej wiedzy w praktyce.
28.10.2018
Ekipa biwakowa rusza dziś w drugim kierunku korytarza „Wielki Kolektor”. Plan działania to zajrzeć jeszcze raz do syfonu czy na pewno tam jest zakończony przodek, a później do ciągów „Za Tostami”. Po porzuceniu worów z jedzeniem i sprzętem przy odejściu i przeciśnięciu się pomiędzy wantami okazało się, że ciąg kontynuuje się znowu dużym gabarytem. W korytarzu zalegają kamienie i wanty tworząc całkiem wysokie pagórki z rumoszem. Wraz z ciągami bocznymi korytarz po skartowaniu okazuje się mieć ponad 600 m i bynajmniej nie było to miejsce gdzie szybko sprawdzimy poziom rzeki i pójdziemy dalej tak jak było założone. W korytarzu dochodzimy do najniższego punktu w jaskini na głębokości 478 m. Pomimo późnej pory idziemy zobaczyć ciągi za tostami. Jest to bardzo ładny korytarz z naciekami i perłami jaskiniowymi. Od miejsca zatrzymania się ekipy z zeszłego roku idziemy jeszcze ok 300 m. Korytarz rozdziela się na dwa poziomy. Górny suchy i wygodniejszy i dolny dochodzący do wody najeżony ostrymi wystającymi skałami. Na biwak docieramy znacznie później niż wcześniejszego dnia. Labiryntowa przekroczyła 9 km ciągów.
W tym czasie na powierzchni Sylwia, Sławek, Magda i Kaja udają się do jaskini wskazanej w mogocie na dojeździe do Labiryntowej. Znajdują tam bardzo ładną, dużą jaskinię z licznymi piecami. Po sprawdzeniu wszystkich odboczków Sławek z Sylwią skartowali całą jaskinię. Kaja z Magdą poszły również obejrzeć pobliski teren w poszukiwaniu innych otworów. Zadowoleni z dobrego wyniku po konsultacji z Andrzejem - kierownikiem wyprawy dowiedzieli się, że jest to Heli Dong, który został już kartowany w poprzednich latach i jego otwór jest nawet na naszej chińskiej koszulce.
Andrzej z Pablem przy pomocy tłumaczeń Kamili poprowadzili część praktyczną szkolenia chińczyków. Wszyscy przeżyli i szkolenie szczęśliwie zakończyło się obiadem.
29.10.2018
Dziś została skartowana jaskinia Tang Jia Dong. Jest to dość ciekawy obiekt bo po bardzo małym wejściu otwiera się spora przestrzeń a jaskinia uzyskuje 497 m długości.
Ekipa biwakowa wychodzi wieczorem, w sam raz zdążając na pyszną kolację u Pani He. Liofy i zupki chińskie zdecydowanie nie smakują tak dobrze.
30.10.2018
Dzisiaj rusza kolejny biwak. Paweł, Magda, Sylwia i Sławek mają w planach sprawdzić boczny korytarzyk w ciągu wodnym przed Salą Grozy. A następnie kontynuować pomiary w ciągu za Tostami.
Wyjazd pozostałego składu mocno się dziś opóźnił. Już o 13 ruszamy do dosyć odległego ale ładnego rejonu gdzie miejscowi pokazują nam jaskinię, do której wpływa mały ciek wodny. Po 133 metrach docieramy do syfonu i jaskinia zostaje zakończona. Towarzyszący nam Chińczycy uznają to zapewne za bardzo dobry wynik bo zapraszają nas na obiad do domu jednego z nich. Z lekką obawą zasiadamy do stołu , ale po przyniesieniu potraw okazuje się, że zostaliśmy poczęstowani bardzo dobrym wokiem z dużą ilością mięsa i rzepy, oraz pysznymi papryczkami. Najedzeni ruszamy do kolejnej jaskini. Droga jest mocno wyboista i z ulgą wysiadamy z auta. Po dłuższych poszukiwaniach udaje się zlokalizować otwór, który osłonięty jest bambusowa kratą, przypominającą starą kratę w Czarnej w Tatrach. Naszym przewodnikiem po tej jaskini zostaje nasz nowy kierowca, którego nazywamy „Czołgista” ze względu na jego styl jazdy. Korytarz przyotworowy prowadzi w dół pochylnią i prożkami do sporej Sali, z której można iść pochylnią w górę lub zjechać studnią przed tą pochylnią. Jaskinia zostaje do sprawdzenia i skartowania następnym razem bo dziś już na to brakło czasu i wracamy na bazę już po zmroku.
31.10.2018
W dniu dzisiejszym, jedziemy wreszcie sprawdzić w jakim stanie jest Ptasi TianKeng. W zeszłym roku niestety nie udało się tam zjechać ze względu na budowę drogi. Na szczęście tutaj drogi buduje się szybciej niż w Polsce i można było powrócić do działalności w tym roku. Michał, Agata, Ewa i Tomek przygotowują się do zjazdu do studni. Z początku panuje lekkie zamieszanie bo otworu, do którego miał udać się Andrzej z Kają i Kamilą nie udaje się namierzyć, jadą zatem dalej w poszukiwaniu innych jaskiń. Niespodziewanie do ekipy z nad TianKengu nadbiegają Chińczycy, którzy chyba bardzo obawiali się, że chcemy schodzić do Studni i że może nie wystarczyć nam lin. Ponieważ kompletnie się nie rozumiemy auto z tłumaczkami musi zawrócić, bo panowie wyglądali jakby zamierzali schodzić za nami bez liny. TianKeng okazuje się faktycznie tak ładny jak koledzy opowiadali dwa lata temu. Wielkie ściany, długi zjazd bez kontaktu nad gęsty las i śpiewające ptaki. Na dole wyglądało jakbyśmy się przenieśli do Jurasic Parku, nic tylko wypatrywać dinozaurów. Po przecince na samo dno docieramy do drugiego korytarza, a tam marzenie dla ekipy kartującej. Długi, równy i obszerny korytarz z błotnymi, suchymi wydmami. Po prostu się idzie i zwiedza. Eksplorację przerywa dźwięk naszego radia, które zaskoczyło nas spory kawałek od wejścia do korytarza. Informacja, że ekipa z Labiryntowej wyszła wcześniej z biwaku.
Paweł, Magda, Sławek i Sylwia decydują się na bardzo długą akcje na pierwszej szychcie. Zostaje sprawdzony i zmierzony ciąg boczny za salą Białych Krasnali – szybko się kończy po prawie 50-ciu metrach. W ciągu za Tostami zostaje skartowane 600 metrów, ale gabaryty korytarza powalają na kolana a mierzenie jest bardzo uciążliwe. Po ciężkiej akcji ekipa śpi kilka godzin, żeby spakować biwak i dzielnie wychodzi na powierzchnię niosąc po dwa wory.
1.11.2018
Pierwsza ekipa jedzie eksplorować i kartować Kocie Uszy. Sylwia, Sławek, Tomek, Kaja i Kamila pomierzyli ponad kilometr, a jaskinia nadal puszcza, niestety jest mocno zanieczyszczona i mały prosiaczek jednak nie był najgorszym znaleziskiem w tej jaskini.
Druga ekipa przed wyjazdem miała okazje oglądnąć jak wygląda obróbka mięska które dostaniemy na obiad. Najpierw opalone na deskach z budowy a potem zanurzone w wannie z wodą. Mimo wszystko obiad był pyszny 😊
Andrzej, Agata, Michał, Ewa, Paweł i Magda jadą do Ptasiego TianKengu. Zostaje sprawdzony korytarz pod zjazdem, gdzie dwa lata temu ekipa rozpoczęła kartowanie. Ciąg nas bardzo zaskoczył bo spodziewaliśmy się zaraz syfonu, a zastaliśmy ogromną salę wstępną, korytarz i jeszcze większą przestrzeń. Sala z błotnymi wydmami i ogromnym kotłem miała wymiary około 60 na 100 metrów. Syfon owszem był, ale po ok 400 m i dało się do niego dojść po czystych kamyczkach. Najpiękniejsze jest to, że w korytarzu nie było śmieci jak to zwykle bywa w chińskich jaskiniach. Do drugiego korytarza, do którego została wczoraj zrobiona wycinka nie udało się dziś dotrzeć ze względu na brak czasu. Powrócimy tu pewnie jutro.
2.11.2018
Jedziemy razem pod Ptasi TianKeng.
Andrzej, Magda, Paweł i Kamila ruszają stamtąd dalej na rekonesans.
Reszta zjeżdża do dżungli na dół i szybko dzieli się zadaniami. Michał i Ewa będą robią zdjęcia i tworzą niezależny zespół foto. Sylwia z Agatą zajmują się pomiarami Korytarza Dolne Wydmy, a Sławek z Tomkiem wyznaczają punkty eksplorując i poręczując jaskinię do przodu. Korytarz jest ogromny i robi duże wrażenie. Do połowy można wygodnie iść górą błotnych suchych wydm. Pierwsze kaskady pokonujemy poręczując z ogromnych zaklinowanych pni drzew. Cały charakter jaskini pokazuje jak wielkie wody tędy przepływały. Po ok 800 metrach docieramy do niskiego przełazu przez, który trzeba się prawie czołgać, prowadzi on do wielkiej Sali również z błotnymi górami na której końcu znajduje się syfon. Zostaje do pomierzenia ciąg rzeki na dnie studni wlotowej, który kartujemy od razu po wyjściu z korytarza. Cała akcja pomiarowa przekracza kilometr.
Tymczasem na powierzchni ekipa eksploracyjna podąża za 84 letnim dziadkiem, który prowadzi ich gęstwiną wycinając drogę sierpikiem do jaskini. Spore jest rozczarowanie bo obiekt jest najmniejszą dotychczas znalezioną jaskinią i osiąga 19 metrów. Zostaje nazwany jaskinią Robali, a Magda wykazała się wielką odwagą czołgając się wśród tak licznej populacji koników jaskiniowych. Nazwa lokalna jest zdecydowanie ładniejsza bo miejscowi nazywają ją „Salą blasku księżyca”.
Kolejna znaleziona jaskinia wydaje się bardziej perspektywiczna. Jest to studnia ok 50 m., do której prowadzi ich motocyklista. Po rozpoczęciu eksploracji przybyła okoliczna babcia, którą strasznie zaciekawiło jak Paweł tam zjeżdża. Po bezskutecznych prośbach tłumaczek, żeby odeszła od krawędzi bo spadnie interwencję podjął zatroskany kierowca i odciągnął kobietę prawdopodobnie ratując jej życie 😊 Niestety dziś nie ma na tyle liny aby dokończyć zjazd i trzeba będzie tu powrócić.
Na bazie czeka na nas Kaja, która miała sporo pracy komputerowej w związku z czym poprała wszystkie pozostawione ubłocone wory 😊
3.11.2018
Mamy logistyczne wyzwanie. Do dyspozycji są 2 auta, w których mieścimy się na styk, chcemy jechać w trzy różne miejsca i mamy dodatkowych 4 chińczyków, którzy chcą jechać z nami.
Zgodnie z planem udaje się jedynie jechać nakarmić psa.
Opóźnienie ze względu na tankowanie, później przeładunki i przesiadki i w końcu trzy niezależne zespoły przystępują do realizacji planów na dziś.
Sylwia, Paweł i Magda udają się do jaskini za motocyklistą. Studnia wlotowa ma 53 metry i to niestety tyle tej jaskini bo na dnie studni się kończy. Ponieważ nie ma żadnego auta, które mogło by ich odebrać po wcześniej skończonej akcji relaksują się na czytaniu i przypadkiem znajdują przy samej drodze głęboką studnię o wąskim wlocie. Studnia może mieć nawet 70 m.
Andrzej, Ewa, Michał, Agata i Kamila udają się z Panem Li nad nowy TianKeng wypatrzony z mapy satelitarnej, który prawdopodobnie łączy się z Jaskinią Kocie Uszy. Prowadzi nas tam miejscowy Chińczyk. Docieramy nad zrąb studni - jest ogromna. Ściany po 150 m i duża rzeka na dnie. Z tego miejsca jakaś ścieżka obrywa się w dół. Aby dobrze dobrać miejsce zjazdu musimy oglądnąć ściany. Ruszamy wzdłuż krawędzi studni dookoła. Ścieżka jest mocno zarośnięta, ale przez większość drogi jest. W pewnym momencie ewidentnie zanika i pozostaje nam wycinka przeze kolczaste róże. Nasz przewodnik nie zwalniając posuwa się do przodu a my zahaczamy o złośliwe kolce i nawet sekatory nie przyspieszają. Zatoczyliśmy po godzinie koło i dotarliśmy w miejsce, w które doprowadził nas przewodnik na początku. Po raz kolejny pokazał ścieżkę w dół. Decydujemy się nią zejść. Jest mocno eksponowana. W miejscu gdzie ewidentnie się obrywa ściana znajdujemy 2 HSA. Tiankeng był już eksplorowany przez Brytyjczyków… Obdarowujemy naszego przewodnika liną i ruszmy dalej.
Jedziemy w przeciwnym kierunku, tam gdzie prawdopodobnie Kocie Uszy się zaczynają. Ponieważ skręciliśmy trochę za daleko trafiamy w ciekawe miejsce. Prawie alpejska łąka, krowy, trawa i duży otwór jaskini, która niestety kończy się na sali wstępnej i małym odboczku. Za to zastajemy tam piękną sowę i wielkiego nietoperza. Gdy docieramy do pierwotnego celu jest już za późno aby podejść pod otwór jaskini i oglądamy go jedynie z góry.
Tomek, Kaja, Sławek kontynuują eksplorację i pomiary w prawej części Kocich Uszu. Za nimi podąża grupa Chińczyków robiących zdjęcia. Większość drogi to trawersy po skalnych półkach. Jaskinia nadal puszcza, ale zdecydowanie trzeba by przesiąść się z lin na łodzie.
Jakimś cudem udaje się ogarnąć transport na bazę gdzie Pan He czeka już na nas z kolacją.
4.11.2018
Dziś koniec słonecznej i nietypowej dla tego rejonu pogody. Większość zostaje na bazie i rysuje plany oraz uzupełnia dokumentację.
Andrzej, Ewa, obie tłumaczki i czwórka Chińczyków udają się do jaskini Labiryntowej. Chińska kadra narodowa, Lao He i Czołgista zwiedzają partie wstępne. Dla naszej ekipy jest to nie lada wyzwanie bo nasi chińscy koledzy na każdym kroku próbują się ubić. Nie pomagają prośby tłumaczek „ Nie trzymajcie się tego kamienia, może spaść” – każda chińska rączka wędruje właśnie w tym kierunku. Sposób poruszania budzi grozę i dawno nasz kierownik nie wrócił z jaskini tak zmęczony jak dziś. Chińczycy są natomiast bardzo zadowoleni bo udało się zrobić wiele dobrych zdjęć.
5.11.2018
Pogoda dalej typowo Chińska. Pada mniej lub bardziej.
Andrzej, Ewa i Michał jadą z Chińczykami na rekonesans, niestety okazuje się, że do jaskini którą już znamy. Reszta udaje się do najbliższego miasta na zakupy lokalnych produktów i na śniadanie – pyszne bułki na parze - „Baudze” . Jednak dwa tygodnie na kapuśniaku z rosołem i sadzonym jajkiem to ciężka sprawa i odmiana jest bardzo miła. Ekipa wraca z pięknymi bambusowymi koszami.
Resztę dnia zajmuje nam ogarnianie sprzętów dokumentacji i pakowanie.
6.11.2018
Ostatnie śniadanie u Pani He. Ładujemy bagaże, w tym zakupione bambusowe kosze i przemieszczamy się do Lichuanu. Trochę czasu wolnego, wiec jest okazja zwiedzić miasto i zrobić jakieś zakupy. Wieczorem udajemy się tradycyjnie już do restauracji z Mao gdzie objadamy się do syta pysznymi daniami. Za tą kuchnią na pewno zatęsknimy.
7.11.2018
Przemieszczamy się pociągiem z Lichuanu do Chongqingu. Tam kolejna próba orientacji bo taksówkarze wioząc nas z dworca do hotelu nie do końca ogarniali gdzie jest nasz hotel więc taksówka, która ruszyła jako pierwsza dojechała jako ostatnia jadąc trasa tzw. widokową. Podsumowania wyprawy, ostatnie ogarnianie dokumentacji i wyczekiwana kolacja – tradycyjny kociołek Huo Guo. Było ostro 😊
8.11.2018
Ruszamy wcześnie rano. Busik z hotelu wiezie nas na lotnisko już o 7 rano. Przed nami długa podróż powrotna do Polski. Jesteśmy nieco zmęczeni. W sumie dużo się działo. Eksplorowaliśmy i kartowaliśmy w dziewięciu jaskiniach i rozpoznaliśmy kilka nowych obiektów. Zmierzonych zostało 6130 metrów. Jak na dwa tygodnie jest to całkiem niezły wynik, ale to tylko nieliczne jaskinie w tej prowincji. Wiele z nich czeka aż wrócimy tu w przyszłym roku.
1679
- Location
- Gallery
- Contact
- Komentarze