Hagen 2022
W tym roku wyprawa w Hagengebirge była wyjątkowo liczna. Rekordowo dużo, bo aż pięciu uczestników pochodziło z KKTJ, ale wyprawa jest po to, żeby się mieszać…
Kuba:
Tym razem nie jedziemy w piątek po pracy, jak zwykliśmy to robić. Jedziemy na spokojnie 30. lipca w sobotę o świcie. I bardzo dobrze – tego samego dnia podchodzimy do bazy po normalnie przespanej nocy. My tzn. Łukasz, Tomek N. i ja. Wyprawa trwa już od tygodnia i w tym czasie ma już miejsce kolejny biwak w J. Ciekawej, eksplorowana jest Kitzgraben Schacht i powierzchnia. My, po urządzeniu się na bazie wchodzimy na biwak nad Wiktorią 1. sierpnia w składzie samochodowym. Nasz cel jest prozaiczny – reporęcz Meandra Stropowego. Nikt nie porwał się na takie zadanie na więcej niż jednej szychcie, bo jest zbyt trudno… Po opuszczeniu śpiworów idziemy Meandrem Malina, Krętą Galerią, Splątanym Meandrem i w Meandrze Kaszuba jak zwykle odrywany się od spągu i lewitując trawersem między przepinkami mijamy Salę z Błotospadem i brniemy do końca sznurków w Meandrze Stropowym. Ładujemy łącznie 240 m lin i metal, a szychtę kończymy po 10 godzinach na biwaku. Uff, jak męcząco! Druga szychta ma być lżejsza – idziemy „tylko” do Sali z Błotospadem na eksplorację… którą w 10 minut rozwiązujemy negatywnie i już możemy wracać. Konsternacja. W drodze powrotnej rozglądamy się przede wszystkim w Splątanym Meandrze. W czasie kiedy Hawran odkrywa kolejną pętlę w tej jaskini, po sąsiedzku znajduję podejrzaną odnogę meandra. Doprowadza ona do okien obrywających się studnią. Sprawa nie jest prosta, bo wisi nad nią tzw. ciasto z rodzynkami czyli zawalisko polepione błotem. Hawran i Tomek zaczynają pomiary, a ja ogarniam zjazd do owej Studni Zombie (wspomnienie poprzedniej szychty). Sam zjazd ma kilkanaście metrów, ale cała studnia – ponad 40. Pod nią zatrzymuje nas kolejna studnia, a powyżej majaczą okna obiecujące kontynuację… Trzeba tu wrócić.
W tym czasie „na świecie” trwa eksploracja Kitzgraben Schacht, a zespół powierzchniowy Rafała odkrywa Jaskinię Odwróconych Egzorcyzmów. My następnego dnia, 4. sierpnia wyczołgujemy się na powierzchnię. Jeszcze pod tzw. wlotówką mijamy się z Tomkiem O., Karoliną i Grzeskiem, którzy wchodzą na biwak zachodni. Niestety brak wiertła na przodku uniemożliwia im działalność… Wtedy też na wyprawę dojeżdżają nasi klubowicze: Aśka G., Robert i Paweł.
Asia:
Nasz tegoroczny wyjazd do Hagen zaplanowaliśmy na zaledwie 10 dni, więc po nocy spędzonej w samochodzie, kilku godzinach podejścia z plecakami wypchanymi do granic (przynajmniej moich) możliwości, jedyną opcją było nazajutrz 6. sierpnia ruszyć do jaskini. Kierunek: Biwak Zachodni! Gdziekolwiek to jest… Tak się złożyło, że na biwak zostaliśmy oddelegowani w ramach dwuosobowej akcji, ale skoro niemal rok wcześniej ślubowaliśmy sobie, że będziemy razem na dobre i na złe, to może jakoś damy radę… Długi czas dojścia do biwaku zrzuciliśmy na nieznajomość drogi (na coś trzeba), i tak po wielu wątpliwościach i powtarzaniu sobie raz po raz na głos instrukcji Karola, dotarliśmy!
Ogromną zaletą dwuosobowego biwaku jest to, że do dyspozycji pozostaje wolny trzeci śpiwór. Zapakowana jak burrito, metodą „śpiwór do śpiwora”, przytulając butelkę z wrzątkiem, udało mi się przespać we względnym komforcie krótką noc. Z samego rana wyruszyliśmy na podbój przodka, który stanowił kontynuację Zimnego Meandra. Meander nie należał do najbardziej obszernych, ale – bywało gorzej. Gęsto porastające go grzybki z początku wydawały się urocze, z czasem stały się wyjątkowo upierdliwe i konsekwentne w targaniu kombinezonów. Z niecierpliwością szukaliśmy upragnionej, ostatniej pomiarowej kropki, od której mogliśmy zacząć eksplorację.
W końcu jest! Nazwa Zimny Meander nie wzięła się znikąd, i tak, dobrze już przemarznięci, dotarliśmy nad pierwszą studzienkę. W naszym związku jest jasny podział ról: Robert wierci, a ja się wymądrzam, więc znając swoje miejsca w szeregu, każdy zabrał się do roboty. Po zjechaniu studzienki („wiesz co, mogłeś bardziej uciec od tej wody…”, „dobrze byłoby pozbyć się tej wanty…”) znaleźliśmy się w salce przechodzącej w dość szeroki, ale niski korytarz pokryty czymś w rodzaju zaschniętego namuliska (przepraszamy geologów, ale to wszystko na co nas stać). Korytarz wieńczyła jeszcze jedna studzienka, która wymagała dużo cierpliwości w oczyszczaniu z luźnych kamieni i kawałków zaschniętego błota. Do zakończenia szychty zmusiła nas kolejna studnia, na którą już zabrakło nam sił i komfortu termicznego.
Kolejny dzień stał pod znakiem czegoś, co wszyscy lubimy, czyli pomiarów. Jako, że traktowaliśmy je priorytetowo, zjechanie studni zostawiliśmy sobie na koniec. Niestety okazało się, że na jej dnie znajduje się nic innego, jak niedające się w żaden sposób kontynuować zawalisko. Nieco rozczarowani rozglądaliśmy się za kolejnymi opcjami. Postawiliśmy jeden znak zapytania w połowie zjazdu, ale szanse na kontynuacje oceniamy na mocne 2/10. Nam już zabrakło czasu, by dalej drążyć, worki ze sprzętem i zreporęczowanymi linami nieprzyjemnie ciążyły, więc pozostawiliśmy to do ewentualnego sprawdzenia kolejnej ekipie.
I tak po dwóch dniach nikomu niepotrzebnej roboty, po skartowaniu kolejnych 80 metrów Jaskini Ciekawej, mogliśmy oddać się w spokojny sen sprawiedliwych. Nazajutrz czekało nas złożenie biwaku i powrót na powierzchnię. I już nie było wymówki, że nie znamy drogi, musieliśmy przyznać, że jesteśmy zwyczajnie słabi…
Kuba:
Po biwaku i szychcie w Stropowym czułem się jak szmata (podobno tak też wyglądałem), więc z ulgą przywitałem załamanie pogody. Dwa dni kokoszenia się na bazie było w sam raz na częściową regenerację. Niestety Hawran dorobił się zgrzytającego nadgarstka i musiał ograniczyć aktywność. 7. sierpnia przy niezłej pogodzie idę wreszcie zobaczyć coś innego niż Ciekawa. Rafał i Jagna idą na pomiary, a Paweł i ja – na zdjęcia, do J. Odwróconych Egzorcyzmów. Jaskinia nowa, a już ma 700 m. Jak na nasz masyw jest położona wysoko (ok. 2100 m n.p.m.), ma spore przestrzenie i nacieki – aż chce się iść mimo, że to jednak jaskinia ;) Idąc w jaskini za Rafałem i Jagną coraz bardziej otwieram oczy, bo zaraz za studnią wlotową wchodzimy do galerii przypominających te w Partiach Optymistycznych w Ciekawej, tyle tylko, że do Optymistycznych trzeba iść od otworu ok. 4 godzin. Poza tym to jest zupełnie inne piętro w masywie. Nie wchodząc w szczegóły, jaskinia jest piękna i na razie przyjemna. Tematy na zdjęcia same się narzucają. Wychodzimy z Pawłem we mgle, ale dzięki jego smartfonowi docieramy na bazę bez problemu.
Niestety, z braku chętnych i obecnych (część składu była w bazie wysuniętej) znowu deleguję się na biwak, znowu nad Wiktorię. A obiecałem sobie, że nigdy więcej! Trudno, sam sobie nie mogę już nic obiecać. 9. sierpnia wchodzę z Karolem i Tomkiem O. do Ciekawej. Za wlotówką znowu mijamy się z ekipą wychodzącą z Zachodu, czyli Aśką i Robertem. Nam znowu przeznaczona jest proza podziemnego życia – reporęcz. Tym razem nie jest najgorzej, bo celem jest Podwójny i Zapomniany Meander, które opadają ze Splątanego Meandra Studnią Jednej Nocy. Kolejne 250 m liny i metalu ląduje na biwaku. Celem drugiej szychty jest kontynuacja eksploracji w rejonie Studni Zombie. Ja sprawdzam wspomniane wcześniej okna, ale wyczyny wspinaczkowe nie przynoszą efektu. Kolejną szansę dostaje Karol i Tomek. W czasie, kiedy ja robię odwroty, oni pracowicie odgruzowują wejście do studni poniżej. Niestety pod nią krótki meanderek zaraz przechodzi w niedostępne szczeliny. Pozostaje nam to zmierzyć i zreporęczować. Zostaje jeszcze jedno okno do sprawdzenia…
12. sierpnia zwijamy biwak i wychodzimy na powierzchnię. We wlotówce mijamy się jeszcze z Pawłem i Jagną, których zadaniem jest zwinięcie biwaku centralnego, co czynią ku chwale.
Asia:
Po jednym dniu odpoczynku, za krótkim by się zregenerować i zbyt długim, by nie pomyśleć „a może by tak znów do jaskini…” ruszyliśmy – znowu w duecie – do Kitzgrabenschacht 11. sierpnia. To był pierwszy raz Roberta w tej jaskini, mój może i drugi, ale od zeszłego roku przybyło w niej trochę metrów i również znacznie zmieniło się jej oporęczowanie. Po pokonaniu wielu, wielu przepinek (nienawidzę pionowych jaskiń), kilku trawersów, dotarliśmy do miejsca, w którym rozpoczęliśmy nierówną walkę o odnalezienie przodka. Marek tłumaczył nam, jak to zrobić, jednak instrukcje zlały nam się z wieloma dygresjami i wątkami pobocznymi, którymi nas wtedy uraczył, i tak po ponad godzinie krążenia, poddaliśmy się i wróciliśmy do niedalekiego, łatwego do rozpoznania przodka pt. „tam też możecie zajrzeć”. Niski korytarzyk nie wydawał się zbyt obiecujący, ale towarzyszące nam grzybki i marmity umilały pomiary. W końcu stanęliśmy nad wąską pochylnią, która przechodziła w studzienkę. Postanowiliśmy wrócić do niej następnego dnia – w końcu od otworu jaskini, przy którym spaliśmy, dzieliło nas ponad 200 metrów lin…
Kolejny dzień okazał się bardzo bolesny. Łatwiej będzie opisać, która część ciała nie bolała (żadna!), ale dzięki temu mniej robiło się „z łapy”, w zamian korzystając z techniki. Gdy dotarliśmy do naszej studzienki, po zaporęczowaniu i oczyszczeniu jej, okazało się… że przeradza się ona w dość pokaźnych rozmiarów studnię. Stojąc na sporej półce, rzucając kamieniami w dół i generując odpowiadające nam echo, cieszyliśmy się jak koń na widok trawy, nagrywaliśmy filmiki i strzelaliśmy disto wciąż nie mogąc trafić w samo dno. Gdyby ktoś oglądał nas boku, mocno zaniepokoiłby się naszym zachowaniem. W każdym razie jasne było, że nie mamy wystarczającej ilości liny, by kontynuować eksplorację; czyli znaleźliśmy dobry powód, by wrócić do Hagen za rok…
Kuba:
Po dwudniowym ogarnianiu bazy schodzimy wszyscy na dół i w większości od razu wracamy do Polski.
Jaskinia Ciekawa coraz mniej pozwala sobie odkryć i zaczynają w niej przeważać retransporty, ale i tak niebezpiecznie zbliża się do 23 km długości. Głównym tematem przewodnim stała się Kitzgraben Schacht (ponad 1,5 km długości), ale Jaskinia Egzorcyzmów (ma już ponad 1 km) może stanowić dla niej poważną konkurencję tym bardziej, że jest bliżej położona :)
Wyprawa Hagengebirge 2022 miała miejsce w dniach 25. 07. – 14. 08. 2022 r. Uczestnicy: Wanda Cacha (SKTJ), Małgorzata Czeczot (AKA), Magdalena Dacy (RGK Nocek), Stanisław Dacy (RGK Nocek), Filip Filar (ST), Karolina Gac (ST), Joanna Gawęska (KKTJ), Robert Głód (KKTJ), Jakub Grubba (SKTJ), Grzegorz Guziak (ST), Jagna Kicyła (SKTJ), Piotr Kopera (SKTJ), Arkadiusz Kus (SKTJ), Karol Makowski (SKTJ), Rafał Mateja, Tomasz Niemiec (AKG), Jakub Nowak (KKTJ), Tomasz Olczak (SKTJ), Jarosław Paszkiewicz (SKTJ), Radosław Paternoga (SKTJ), Joanna Przymus (RGK Nocek), Magdalena Sitarz (ST), Łukasz Stankowski „Hawran” (KKTJ), Marek Wierzbowski – kierownik (AKA), Adam Władziński „Paluszek” (SKTJ), Paweł Włoczkowski (KKTJ), Joanna Zdżalik (AKG), Paweł Żebrowski „Koniu”(SKTJ).
1779