Działalność Zagraniczna

Kitzsteinhorn 2002
Jan Kućmierz
/ Kategorie: Wyprawy zagraniczne

Kitzsteinhorn 2002

- trochę głębiej

Tegoroczna wyprawa KKTJ na Kitzsteinhorn działała w dniach 10-20.03. Z planowanych 3 tygodni zrobiło się 10 dni, a więc nie za wiele, aby racjonalnie zadziałać w głębokim systemie jakim powoli staje się Feichtnerschachthohle. Mimo wszystko czas został wykorzystany maksymalnie.
Na początek zaatakowaliśmy dno (-1025 m.) Wg relacji zeszłorocznych odkrywców istniała możliwość pójścia dalej, należało jednak poszerzyć ciasny przełaz za którym widać rozszerzenie. A wszystko to w przerażającym błocie.
Po szybkim zainstalowaniu się w podziemiach Alpincenter do jaskini wchodzi pierwsza czwórka biwakowa (Jakub Nowak, Jarek Matras i Wojtek Sieprawski, Jan Kućmierz) wspierana przez ekipę transportową (Staszek Wasyluk, Agnieszka Gajewska, Krzysiek Kaczmarczyk). Na początek zostaje przeniesiony biwak z Zyclopengangu do Sali z Miśkiem (-450 m), co okazuje się znakomitym posunięciem, gdyż jest to wymarzone miejsce na biwak. No i zawsze to bliżej przodka (niewiele, ale bliżej). Komfort przebywania na biwaku podnosiła dodatkowo obecność kurtek puchowych, specjalnie zakupionych na ten cel i mających od tej pory być stałym elementem wyposażenia biwaków na wyprawach. Na dno pierwsi ruszają Kuba i Jarek. My z Wojtkiem, w międzyczasie, w ramach szychty dopełniającej rozpoznajemy ciąg biorący początek niemal z samego biwaku. Puszcza zaskakująco pięknie. Początkowo poziomy, zawaliskowy korytarz przechodzi w coraz głębsze kaskady (Kaskady Izabeli). Szybko kończy nam się lina. Robimy pomiary i wracamy na biwak. Tymczasem po 13 godzinach akcji wracają z dna Kuba i Jarek. Jedno spojrzenie na kolegów i już wiem, że nie jest lekko. Okazuje się iż przełaz udało się pokonać bez poszerzania. Za przełazem udało się Kubie zjechać dwa prożki, a więc wiadomo już, że jaskinia jest pogłębiona, lecz wcale ten fakt ich nie cieszy. Wszechogarniające błoto w połączeniu z ciasnotami błyskawicznie wychładza i wysysa z energii.
Mimo świadomości co mnie czeka ruszam na szychtę w pozytywnym nastawieniu i w bojowym nastroju, wszak "nie jedno się już widziało". Do przodka bardzo daleko  prawie 600 m pionu, za to niezwykle pięknie. Pięknie myte, obszerne studnie, od czasu do czasu poprzedzielane tylko przemyślnymi układankami z want i wielotonowych bloków, nie wiadomo na jakiej zasadzie trzymających się kupy. Robi to wrażenie zwłaszcza jeśli trzeba się wspiąć po takiej konstrukcji. I tak jest do -850. Później już tylko błoto... Po 2,5 h jesteśmy na dnie. Jest to salka 5 na 5 m. Błoto jest wszędzie. Przebywanie w jednym miejscu dłużej niż 2 min. grozi zapadnięciem się do kolan. Nie zastanawiając się za długo rzucamy się do przełazu, który okazuje się naprawdę trudnym zaciskiem. W ciągu kilku sekund jestem całkowicie przemoczony. Po zjechaniu dwóch kaskadek docieramy do miejsca, gdzie Kuba zakończył eksplorację. Jest to jedno z najkoszmarniejszych miejsc w jakich w życiu byłem. Ilość błota i jego konsystencja przerosła moje najśmielsze oczekiwanie. Poruszanie się w nim przypomina płynięcie kraulem w zwolnionym tempie. Dochodzimy do przewężenia, które zatrzymało Kubę. Udaje się je z mozołem poszerzyć usuwając pokłady błota ze spągu. Zaraz za przełazem studzienka. Wojtek podejmuje próbę zejścia, gdyż wyciągnięcie liny z worka i zrobienie z niej użytku wiąże się z tak dużym wysiłkiem w tych warunkach, że ten pomysł szybko upada. Studzienka ma 5 m i rozszerza się ku dołowi. "Na szczęście" okazuje się ślepa. Po chwili dochodzę do Wojtka z topofilem i rozpoczynamy pomiary. Pominę jednak szczegóły tej pracy. Wracamy na biwak nie rozgrzawszy się i nie wyschnąwszy ani trochę przez całe 600 m. Wobec rozwoju sytuacji kolejne kroki kierujemy do Kaskad Izabeli. Najpierw Kuba z Jarkiem później my dorzucamy kolejne metry. Eksploracja w tym ciągu jest wynagrodzeniem za upodlenie doznane na dnie. Puszcza przepięknie, obszernymi, suchymi kaskadami i ani grama błota. I tylko raz zostaje zaburzona radość eksploracji, gdy w odległości 0.5 m od moich stóp ląduje z hukiem wanta c.a. 200 kg, która wyjechała spod nóg wspinającemu się Wojtkowi w pozornie litym terenie. Kończymy eksplorację nad kolejną kaskadą. Jeszcze tylko 13 beztroskich godzin w śpiworze i wychodzimy na powierzchnię. Na bazie szybko wprowadzamy dane do laptopa. Okazuje się, że pogłębiliśmy jaskinię o niecałe 25 m kosztem dwóch koszmarnych szycht. Dokładna głębokość wynosi obecnie -1049,2 m. W kaskadach Izabeli udało się natomiast zejść prawie 200 m poniżej biwaku i w zgodnej opinii wszystkich jest to bardzo perspektywiczny ciąg. Na biwak rusza kolejna ekipa. Henryk Nowacki i Krzysiek Kaczmarczyk, a dzień później Kuba ze Staszkiem Wasylukiem. Heniu z Krzyśkiem atakują tzw. problem za wodą na -885 m. Puszcza choć po niebezpiecznych walkach w niestabilnym zawalisku. Kuba ze Staszkiem reporęczują natomiast od -1025 do -885 m następnie dokładają kolejne metry w ciągu za wodą kończąc eksploprację nad kolejnym prożkiem na -992. Tam należy się spodziewać szybkiego pogłębienia jaskini. Kolejne 50 m pionu zostaje też dołożone w Kaskadach Izabeli i oczywiście dalej puszcza. I na tym właściwie kończy się działalność w jaskini. W międzyczasie odbywa się kilka akcji filmowych w górnych partiach jaskini.
Podsumowując, mimo zakończenia możliwości dalszej eksploracji w rejonie dna istnieją duże perspektywy dalszej eksploracji. Szczególne nadzieje budzą, w zgodnej opinii wszystkich, Kaskady Izabeli, gdzie spodziewamy się osiągnąć kolejny punkt poniżej -1000 (potencjalna możliwość tej jaskini wynosi 1300-1400 m.). Jeszcze szybciej powinno się to udać w ciągu za wodą. Biorąc pod uwagę fakt, że w rejonie Studni Umarłych Nacieków znajduje się jeszcze kilka niezjechanych studni myślę, że będzie co w tej jaskini robić przez najbliższych kilka lat, a naprawdę warto, gdyż jest to jeden z najbardziej interesujących obiektów w jakich zdarzyło mi się działać.

Uczestnicy wyprawy: Andrzej Ciszewski (kierownik), Michał Ciszewski, Agnieszka Gajewska, Krzysztof Kaczmarczyk, Jan Kućmierz, Jarosław Matras, Henryk Nowacki, Jakub Nowak, Stanisław Wasyluk, Ewa Wójcik i gościnnie Miłosz Dryjański.

 

Autor: Jan Kućmierz

Zdjęcia: Stanisław Wasyluk

Previous Article Lampo'01
Next Article Lampo'02
Print
727
  • Gallery
  • Contact
  • Komentarze
Jan Kućmierz

Jan KućmierzJan Kućmierz

Other posts by Jan Kućmierz
Contact author
Please login or register to post comments.

Contact author

Please solve captcha
x